W lepkich oparach porannej łąki
leciutko unosząc się ponad ziemią
w mgle poprzednich lat
otulam się pajęczynowym szalem
tonę zatopiona po szyję
szukam
śladu
szeptu
echa
naszych rozmów
zapadłeś zmrokiem w moją duszę
stałam się Twoim dniem
Pozdrawiam :)
Straszliwie ta dusza zabrzmiała, koszmarnie wręcz. Dzień, jasno, jest czym oddychać, taka przestrzeń... a tu nagle mdławy zaduch.
Za to schodki faktycznie fajnie "wyszły". Gdyby nie puenta, byłabym całkiem zaporankowiona i załąkowiona :)