świt był jeszcze tak młody, że nie miałeś imienia
i wskazywałam cię palcem. przewracałeś oczy
na lewą stronę, bok, ścianę
deszczu nigdy za wiele.
jak historii o kogucie - kapłonie, incydencie
z nożami. z przyjaciółmi
rozmowy mechaniczne (jak działa czas). klin,
klinem o zaletach istnienia w odpowiednich momentach
ku sobie. ponad -
to mieniłeś się gipsowo, to kamieniałeś pianą,
tą samą temperaturą w jesieni. w oczekiwaniu
na smierć deszczu. cichutką
jak świerszczyk bez pamięci dróg powrotnych
całej dawnej wiosny. sam mówiłeś, że to
nie jest do odzyskania.
slheroin
Wiersz
·
21 czerwca 2007
-
Arek Janickiprzepraszam, ale nie wszystkich czytelników zainteresują Twoje przemyślenia.
-
Anonimowy UżytkownikJak możesz wypowiadać sie w imieniu wszystkich czytelników? Mnie też, jako czytelnika, nie interesuje na przykład życiorys i kariera Rubika, a artykuł o tym został ostatnio dodany.