Lubię
podburzać świadomość
Najpierw żółty przypływ wypełnia podniebienie
nad zazdrosnymi piaskami języka
Chłodzi radosną niepamięcią goryczki –
Piwny strumień sycząc
do głębokiego sklepienia woła
by móc po kolei pozlewać się z nieba
tylko do mojego dna
I lubię
tę systematyczną płynność barw
Co pochodzi od dobroci
serca jak wino czerwonego z wody
aż do nadciemnego przezroczy naczynia
I wiem
Że jest tam coś miłego
Bo już nie patrzę w nic
poza jego brzegiem ślepym
...Tak aż spoglądam na senną północ
o to pytanie:
Czy wreszcie skropli się nawałnica
wynurzająca raz
by odetchnąć
i sternika obudzić z osłabienia?
– niewiadomy próg ociąga się świtem
Czy sen uśmierzający?
– niewidomy pochłaniający
lecz taka nadzieja
Co przymyka oko
na przewidywalność
Gdy załamuje
przeróżne odcienie
morza samego siebie
pozdrawiam :)