przemiany (wiersz)
Marek Mikutowicz
Czoło niezbyt wysokie, myśli bardzo mało
i wiem że w tygodniu niewiele się działo.
Parzy w usta lecz piję czarną noc z kofeiny
zawsze chciałaś wierzyć, że jestem bez winy.
to nie zmienia się...
to nie zmienia się...
to nie zmienia się...
- o, nie...
Twoje oczy nie kłamią: są otwarte spojrzenia,
kto ma oczy otwarte ten ma umysł otwarty
lecz że prędzej czy później każda gra się zmienia
zawsze chciałaś wierzyć, że w otwarte gram karty.
to nie zmienia się...
to nie zmienia się...
to nie zmienia się...
- o, nie...
Gdy Ci rzeczy kupuję nigdy nie są tanie
i nigdy też nie pytam kto zapłaci za nie.
Lecz wiem co jest dobre, a co złe, i wrogie
zawsze chciałaś wierzyć, że pieniądz
- jest Bogiem.
to nie zmienia się...
to nie zmienia się...
to nie zmienia się...
- o, nie...
i wiem że w tygodniu niewiele się działo.
Parzy w usta lecz piję czarną noc z kofeiny
zawsze chciałaś wierzyć, że jestem bez winy.
to nie zmienia się...
to nie zmienia się...
to nie zmienia się...
- o, nie...
Twoje oczy nie kłamią: są otwarte spojrzenia,
kto ma oczy otwarte ten ma umysł otwarty
lecz że prędzej czy później każda gra się zmienia
zawsze chciałaś wierzyć, że w otwarte gram karty.
to nie zmienia się...
to nie zmienia się...
to nie zmienia się...
- o, nie...
Gdy Ci rzeczy kupuję nigdy nie są tanie
i nigdy też nie pytam kto zapłaci za nie.
Lecz wiem co jest dobre, a co złe, i wrogie
zawsze chciałaś wierzyć, że pieniądz
- jest Bogiem.
to nie zmienia się...
to nie zmienia się...
to nie zmienia się...
- o, nie...
przysłano:
8 lipca 2007
(historia)
przysłał
Marek Mikutowicz –
8 lipca 2007, 08:40
Zaloguj się Nie masz konta? Zarejestruj się