I
ten obraz rozmięka, ucieka spod palców
w żywe oczy. łamiesz kontury, zacierasz
szlak. może nie powinieneś tyle pić,
rozpływać się, odpływać, przestawać.
pytasz (trzy po trzy), drążysz.
a niech to szlag i zaczyna padać
sur le pont d'Avignon, nawet tam,
nigdzie nie zapominam jak bardzo jesteś.
II
jaskółka piąty dzień krąży pod sufitem.
noc wlewa się przez okna. ile można
odpalasz kolejne papierosy, przygryzasz wargi,
wciskasz się w barwy, wplatasz między włókna.
ale nic się nie stało. chłoniesz nastrój,
przymykasz oczy. gaśniesz przy mnie. nie żyjesz,
kurwa, już od tamtej nocy.
zabiłaś mnie tym wierszem.
kurwa no.
Pozdrawiam.