racjonalnizując czas na nieboską miarę
buduję niewiadomą z życia odpowiedz
wstrząsana dreszczem samoświadomości
nanizuję źrenicą wszechświata niedosyt
gdy krew neonów tężeje w kałużach
pośpiech tu tamtych teraz i zawsze
wprost ludzi obcy zapach
miasto dławi przestrzeń labiryntu
ulic krzyże męką mit geniuszu wznoszą
a na jawnogrzesznej górze małości istnienia
zasypiają znużeni czterej w niebieskich uniformach
bezrobotna brygada archanielska
wyleniały skrzydła Urielowi
już nie usuwa z czoła zaschłego guana
gołębicy głupoty ludzkiej
ogłuchł Michał od piania chwały z wysokości
zapatrzonych w czubek własnego nosa
nie strąci na ofiarę Panu ni kropli
z wypełnionego po brzegi próżnością
ludzkiego dzbana dusz
podanie o zasiłek wiary w człowieka gryzmoli Gabriel
wydziedziczony z prawa budzenia
moralnego niepokoju
zwątpił w sens roboty
odkąd zaproponowano mu kupno nerki Chrystusa
Rafał zawstydzając niebiańską krew odwraca głowę
zdjęty lękiem wysokości przekroczonej granicy
gdy trzeżwość mojego widzenia ścieka bezradnie
pod stopy twojego serca
rozsadzając warczącą złowrogo przestrzeń
strach zabijam drżącą miłością
pozdrawiam serdecznie :)