Moje oczy pęknięte lustra
Po drugiej stronie błądzę jak Alicja
Nie ma wyjścia
Obraz zapada się do wewnątrz
Ciemnieje jak rozcięte jabłko
Co już nikogo nie kusi
Zwija się w kłębek ciałem cięższym od kamienia
Tam poręcze schodów ranią dłonie
Klamki parzą zalęknione palce
Za drzwiami pusty dom ogłusza ciszą
Przed drzwiami ludzkie głosy
Skrzypią nożem po niewidzialnych talerzach
Struny nerwów napinają się bezszelestnie
Niechęć pęcznieje w ustach
Bulgocze pianą wczorajszego piwa
Słowa lepią się do języka
Włażą między zęby
Wola walki złamana jak wykałaczka
Nie mieści się w szczelinach codzienności
zapis daje wiele do życzenia. podział na strofy ma jednak znaczenie przy niektórych "przedstawieniach słownych"
dodatkowo - chwytasz się wielu aspektów a tym samym pozwalasz na bałagan.
zdecydowanie do przesiania i odleżenia.
zapis daje wiele do życzenia. podział na strofy ma jednak znaczenie przy niektórych "przedstawieniach słownych"
dodatkowo - chwytasz się wielu aspektów a tym samym pozwalasz na bałagan.
zdecydowanie do przesiania i odleżenia.