Wymościła dla rąk czerwień obrusów
Koronki serwety ażur cukierniczki
Łyżeczki po latach odnalazły pary
I świętują świeżo polerowanym blaskiem
Ukradkiem rozsypywała cukier
Ale już nikt nie mówił że za dużo słodzi
Pod stołem kolana miały się zetknąć
Nawet jeśli nie złączą się dłonie
Tymczasem kurz osiada z rezygnacją
Ziołowy likier zapuszcza korzenie w dno butelki
Tylko w kieliszku mucha zlizuje własne odbicie
r.