Schody
Krystaliczny pogłos pantofli
na zwiewnych, białych stopach
zbiegających nieskończonymi schodami
posuwiste, lotne wznoszenie
między jednym a drugim krokiem
ostry stukot spod szelestu atłasu
uniesionego smukłością dłoni
zostawiającego pofałdowany ślad
uderzenia fali niespokojnego oddechu
szalony sztorm falującej piersi
uwięzionej nieubłaganymi kratami gorsetu
oprószonego złotym pyłem
oplecionego pajęczą koronką
I tylko migoczące oczy wzniesione
raz po raz ku górze
Tylko blask i podmuch spiesznego oddechu
Im niżej i niżej
tym bardziej oderwana od ziemi
Piękność gotowa do lotu
ku nizinom bezcielesnej ciemności.
22 styczeń 2007
przedstawienie niech trwa.
ale wiersza nie stwierdzam. ot próba pokazania czegoś co nie daje satysfakcji czytania.
można powiedzieć - tekst o czymś i o niczym zarazem.
nieporadne ujęcie. efekt wyliczanki.