Wiatr mych uczuć zdradą grzmi
Teraz ciężko krocząc pod prąd
Myślę o tym jak mówił mi
Że zmiennym jest, że brnie donikąd
Na miejscu pasażera zdołałem się skryć
U jego boku ruszyłem spokojnie
ku nocy
By już za dnia móc na miejscu być
dałem się prowadzić jak kamień procy
Miałem
sen w którym to ona
Mego kierowcę wplata we włosy
I nagle ta myśl niedostrzeżona
Połamała wszystkich myśli mych kłosy
I głośnym szeptaniem mnie obwiniając
Zrodziła powrót niemej niegdyś
przeszłości
W głośny błąd mój gdy ją opuszczając
Wszedłem w brudną kałużę radości
Chciałem tylko miłość przemokniętą
Od Twych lawin rozbitych na piersi mej
Osuszyć uspokoić przytulić zziębniętą
Tak na chwilę choć nie pozostawić
samej
W przyjaźni której zmarznąć pozwoliłem
Chciałbym ogniem suchą łzę w niebo
rzucić
Nie ma jej odkąd zapomnieniem okryłem
Ostatnie echo które zdołało powrócić
Z tej niepamięci miłości drogę usłałem
Zrobiwszy pierwszy krok boleśnie
upadła
Podczas gdy sam bezpiecznie u celu
czekałem
Poczułem jak z ostatnich iskier
mnie okradła
I zanim dym zagłady iskier świecących
jej imieniem
zdołał przywdziać szary garnitur byłem
przy niej tam
I szepnęła bez słów zrozumiałym dla
mnie spojrzeniem
że przyjaźni cegła wyłoży solidną drogę do serca bram
Mój kierowca wiatr zbudził zaspane
powieki
Siedząc przez chwilę wpatrzony w
poranną mgłę
Ujrzałem światło dnia nad celem dalekim
W duszy brzmiało „przepraszam” że zgubiłem się
W sumie - dobrnęłam do końca zadając sobie pytanie - o czym to właściwie jest i czy zostały mi jakieś zapadające w pamięć obrazy i skojarzenia? Niestety- nie. Bardziej bawiłeś się w szukanie nieudlonie zestawionych rymów, niż w dbałość o autentyzm i sens tego, co chciałeś przekazać.