trzysta sześćdziesiąt pięć marynarek
trzysta sześćdziesiąt pięć koszul
codziennie rano w lustrze
krytycznym okiem oceniam jedną
z trzystu sześćdziesięciu pięciu
fryzur
w tym czasie tylko cztery diabły
przym czym trzeci
dokładnie taki jak go malują
zdążył już dorobić sobie
klucze do mojego mieszkania
opowiadam o tym
trzem napotkanym żebrakom a potem
płaskiej jak deska szatniarce
która życzy mi miłego dnia
i nie taki diabłeł straszny, jak go malują, co?
ten trzeci to jakaś pani ? ciekawy tekścik . przeczytałem bez zmęczenia.
Z malowanym diabłem sprawa jest rozwiązana genialnie. A mówią, że gdzie diabłeł nie może... ;p A jednak! :D
Wiersz niezły, ale ... poczekam na następne :)
każdy dzień jest dokładnie taki sam. i nie chodzi o zmienność emocji....a zresztą.