serce w kieszeni

effata

jak spojrzenia wymijamy się myślami

odchodzimy we mgle

bliskie staje się obce dalekie

w sekundzie minut szukamy

miłość - monologiem

nadzieja - chorobą

posmutniali bawimy się w optymistów

marzymy.

serce tresujemy jak niesfornego bachora

co nie słucha nas wcale

błądzimy i wierzymy w to co nie istnieje

kochamy rozumem

chowamy do kieszeni serce

miłość prawdziwą przestajemy czuć

gdy klęczy przy nas niechciana

effata
effata
Wiersz · 11 grudnia 2007
anonim
  • Marek Dunat
    zostawiłem go na koniec . przeczytałem juz wcześniej i zdystansowany wróciłem . wiesz - z zainteresowaniem patrzę na Twój rozwój pisarski .

    · Zgłoś · 16 lat
  • effata
    powoli odnajduje się w nowym stylu...dostosowuje się myślą do tego co się narodziło

    · Zgłoś · 16 lat
  • malgorzata
    podoba mi się

    · Zgłoś · 16 lat
  • ew
    miłość - monologiem
    nadzieja - chorobą

    mocny akcent .
    taa , ogromny postęp , widać ze tekst przemyślany. Czepiłabym sie przegadania w pewnych momentach , ale , co tam :)

    · Zgłoś · 16 lat