Widziałem ją, jak dawała znaki życia,
choć bezwiednie wisiało jej ciało,
na krawędzi skały, na krawędzi bycia,
z czasem sił już brakowało.
W kolorze nocy, w barwie smutku,
na samym szczycie samotnie,
podnosi swe ciało ku słońcu bez skutku,
nikt już jej nawet nie zetnie.
Zapomniana przez świat, przez naturę,
jak fala ogromna co chwilę się wzburza,
by raz jedyny móc dotknąć chmury,
co żyć będzie, jak chciała Ona- czarna róża.