ona i ona

ataraksja

nie palę 

 

uśmiecham oczami do twojej dopiero wyklutej kobiecości

kątem oka łowię w szybie niepewną pewność zaciągniętą dymem

poważnych cygaretek i niepoważnie zakładanych za ucho rudych kosmyków myśli

 

okno i poranna kawa mieszane naprzemiennie smakują

tamtą wódką której nigdy nie wypiłyśmy

bo mnie brakowało tabasco i malinowego soku a tobie

kocich skradań hotelowego korytarza

 

to nic rozmawiamy wprawione w ramy kawiarnianego gwaru

z widokiem na życie rozcierając na podniebieniu wiener melange i mężczyzn

których ty nie kochałaś lecz kochać będziesz

i tych których ja nigdy nie pokocham bo nie umiem pieprzyć nadaremno

rozumieć wytupywanych bucikami histerii że wolą bawić się z dziewczynkami

w kupno zapałek dla rozniecenia ognia który się wypalił

 

myślisz że już dorosłam?

 

 

Oceń ten tekst
Ocena czytelników: Doskonały 3 głosy
ataraksja
ataraksja
Wiersz · 30 grudnia 2007
anonim
Usunięto 3 komentarze
Wszystkie komentarze