Parę ziarenek równowagi

nieistnieje

parę ziarenek równowagi

rzuconych na rozchwiany grunt
uśmiech

nic nie chciałem przez to powiedzieć
**

naprawdę nic
kiedy upadam na ziemie
nie znaczy
wyciągam ręce
nie znaczyło
w odruchu bezwarunkowym
i nie będzie
do przodu
tak
przed siebie
tak
podpieram się
uwierz
niewierze

**

naprawdę nic nie znaczy nie znaczyło i nie będzie tak tak uwierz

kiedy upadam na ziemię wyciągam ręce w odruchu bezwarunkowym do przodu przed siebie podpieram się niewierze

**

zresztą czy powinno
kilka kroków dalej
leży przecież na ziemi rozbita butelka


**

przyglądam się przez szkiełka

korytarzami bez końca
obiegam
odbiegam
chyba widzę to wszystko

a może nic nie widzę
ta męcząca niepewność
ten niedobór słońca


**

we śnie bieli się śnieg
i echo się niesie gdzieś
po brzmień daleki brzeg

**

ale to nie ważne
prawda
ale to nie ważne

i tylko

oby nie było

**

i byle by niebo było
zawsze na swoim miejscu

na skraju mojego kredensu

i byle dzień schwycony w sieć
unikał bezsensów

na skraju mojego kredensu

i byle tak każdy kwiat
u kresu osiągnął konsensus

na skraju mojego kredensu

i bylebym nie zniknął kiedyś
zaszufladzony we własnym wierszu

na skraju mojego kredensu

i byle by tak dotrzeć kiedyś,
lecz nigdy nie być pierwszym

na skraj mojego kredensu

i

nieistnieje
nieistnieje
Wiersz · 2 stycznia 2008
anonim
  • ew
    to jeden tekst czy kilka ?
    nieważne piszemy razem !!

    · Zgłoś · 16 lat
  • nieistnieje
    Dla mnie jeden
    hmm nie mogę poprawić... dodać jeszcze raz
    zresztą pewnie nie do publikacji to tylko

    · Zgłoś · 16 lat