Powiało banałem
przerzucona podmuchem
na przeciwległy kraniec
zaczęłam deptać
pełzające chichoty
prostych przekształceń
spróchniałe zęby
nadgryzały miękkość owalu
i ociekając śliną
grzebały w dziwaczność
to co miało być prawdą
ciepłą
bezpieczną
zamarłam w oczekiwaniu
na katharsis
poruszona dreszczem obrzydzenia
zwabiłam oddech
tego co już nigdy
miało nie być takie samo
wydarłam z siebie
jęk przerażenia
zwymiotowałam
i nie wiem
co we mnie pozostało
... [...poruszona dreszczem obrzydzenia..]
Anea
Anea
Wiersz
·
14 stycznia 2008
I banałem mocno nie powiało, ale loty niskie.