Zaginiony ląd wyciśnięte usta a jeszcze przedwczoraj
przechodziły tędy zastępy zamiarów
złamaną kolumną położył się czas na przełaj
na wznak jak cisza co burzy wnętrze pustych
dni drży niekonieczną melodią wyje
zagryzionymi do krzyku wargami
są dni kiedy rozumiesz ten sen
wracasz wtedy na palcach
delikatnie na czubeczkach nie płosząc
ani jednego mrugnięcia powiek żeby
nie umrzeć samotnie
są sny aż do granic przyzwoite a przecież
tak libertyńskie jak samo dno piekieł
szaleństwo przebiło zbutwiałą
materię kurtyny
szyderstwem zabieliła myśl
veni vidi vici
krzyknął ktoś
zaginiony ląd zaciśnięte usta
w pięść
Anathema62 2007
tak libertyńskie jak samo dno piekieł - to najbardziej. reszta przepływa zgrabnie.
wracasz wtedy na palcach
delikatnie na czubeczkach nie płosząc
ani jednego mrugnięcia powiek "
- ten kawałek masz cacy. i prosi się o rozpisanie wiersza na nowo.
jeśli chodzi o trzecią strofę - odczep się od snów. powtórzenia mają sens i moc jeśli są przemyślane. tu pachnie watoliną. jakbyś na siłę chciał się "rozwinąć skrzydłem" - nie przekonuje.
dno piekieł - ej.. Tobie to już nie wypada taką tandetą jechać.
ogólnie patrząc średni psze pana...średni.
umisz lepiej:)
nie będę tłumaczyć czegoś co w dniu dzisiejszym jest oczywiste
i jeśli masz alergię na negatywne komentarze, to może nie publikuj?
a twoje warczenie pozostawia dużo do życzenia. i pomyśleć, że jesteś tu "opiekunem" ? kpina jak dla mnie.
odn komentowania...odpowiedzi. poziomu.