Kawałki zeschniętego gówna walają się po podłodze
odłamki szkła, połamane kości, szczątki jakichś ssaków.
W mojej piersi coś dudni, aż drżą szyby.
Siedzę patrząc w ścianę.
Oglądam projekcje wzorów
migają i zmieniają się z przerażającą częstotliwością
27.97 klatek na sekundę.
Serce nadaje rytm.
Pomału zaczynam rozumieć.
Hormony przedzierają się przez warstwy neuronów,
elektrony wybijane ze swoich orbit
wylatują przez głowę.
Telefon zaczyna skwierczeć
roztapia się i wsiąka w dywan
i wtedy ostatnim trzaskiem
wysyła wiadomość wprost do Twojej głowy.
Nie wiem tylko czy zrozumiesz...
Ale zapalę aż papierosa z nerwów. Brrr...!
Anathemo, lepiej palić niż pić, bo wtedy tracisz świadomość co piszesz : )
Przepuściłabym jedynie ze względu na wywołanie emocji , ze względu na poetyczną jego stronę - nie .
Więc?
boże. wiersz jest dobry, konkretny. trudny.