Z nosem w szybie, węsząc za szczegółem,
rąbkiem. Niebo jest blade, mdleje, leci
przez ręce. Dni jakieś za krótkie, wytarte
na kolanach. Trzy piętra nad ziemią,
z łokciami na zimnym parapecie, szukam.
Wokół byle co - błyszczy lakier aut,
ogrodnik tnie pnie, klnie. Bura zieleń
na darmo próbuje cieszyć pręciki i czopki.
Chciałbym czegoś dla siebie, natchnienia,
tylko wiatr pochylił mi tekst. Brak słów.
Przydałby się choć znak. I jest, jest, na jezdni
widzę malca - dziarsko kroczącą kropkę.
Dla mnie bardzo pięknie językowo, a i obrazy poetyckie też przednie.