krople deszczu...

yorick

krople deszczu...

Jechałem autobusem
Niebo płakało
Ludzie tak byli zajęci
Swoją samotnością
Że nie zauważyli
Jak po szybie spłynęła kropla- łza Boga

Gdy samotnieję
Myślę o Bogu
Którego opuściłem
Wtedy moja dusza płacze
A on podaje mi słoneczną dłoń
I wybacza- znowu

Umrzeć?
Zasnąć?
I zaistnieć w nieskończoności

Kiedy przyjdzie śmierć
Będę dla niej
Martwy

Drzewo walczy
O życie z wiatrem
Liście spadają
Na ścieżkę niewidome

Twój oddech
Moja dłoń
Pocałunek dwóch serc

Twoje spojrzenie
-Uśmiech Boga
W parkowej kałuży

Wybiegłem w przyszłość
Zmęczony wróciłem
Do Ciebie

Zapytałem słońce
Gdzie jest Bóg
Wtedy ziemia
Spojrzała na mnie
Jego oczyma.



yorick
yorick
Wiersz · 5 października 2000
anonim
  • Anonimowy Użytkownik
    Elais
    porusza tą część mojej duszy, która jest dla świata niedostępną " Jest we mnie coś nietkniętego, niedostepnego, co mną rządzi.
    Do tego właśnie musi dotrzeć mężczyzna, jeśli mam się zatracić..."

    · Zgłoś · 20 lat