W ŁAZIENCE
środek rzeczy to nie kula idealny kształt
zawieszony na krawędzi wymiarów
ale podłoga łazienki
zimne kafle chłodzą czoło nabrzmiałe brakiem myśli
a między nimi cisza jak na szczycie
gdy uszy zatyka ciśnienie i podmuch wiatru
jest człowiek w sobie sam ze swoim
kawałkiem świata który mieści się na paznokciu
z racji braku łebka od szpilki
a zresztą anioły spłukuje się tak dobrze
jak szampon może nawet lepiej
to niedużo zahaczyć głową o sedes i prosić
o deszcz
mógłby przynieść ulgę spieczonej ziemi
szamanowi dając pretekst do tańca
ust czastuszki
krwi szanty
kantyczki zębów
wyplutych a przyrośniętych do dziąseł
uporem pątnika
gdy ostatni zlew ratunku wymyka się z dłoni
zostaje tylko odbicie obcej twarzy
pospiesznie wytarte ręcznikiem a na pocieszenie
kawałek mydła
Ale zęby trzeba będzie chyba zostawić, bo nie zgra z przyrośnięciem do dziąseł i pątnikiem... Chyba, że całe wypieprzyć...
?