na kolana padniesz
gdy w zwiewnej sukience
na pustym parkiecie
poruszę biodrami
w krokach jeden dwa trzy cztery odsunę się pląsając
z wyciągnięta dłonią czołgać się będziesz za mną
obcas wbije ci w serce
kto mówi że kobiety nie mogą być na górze
palcem kiwnę chodź
pociągnę za wpół rozpiętą koszulę
zbliżę się na milimetr rozgrzany oddech poczuję
tupiąc odbiję na milę
pragnienie w oczach zobaczę
dziką pożądliwość
odchodząc nie oderwę wzroku
zostawię cię tam bez sił razem z kwiatem z moich włosów
*
zginąłeś
*
nie tańczy się rumby z modliszką
extrasss:)