Niedobry ten czas co zabrał
Mi światło spod powiek, co położył marmurowe kamienie na mych
źrenicach.
W porcelanie biło serce
Obok ja
Stoję w rozbitym śnie
Jeszcze jestem w armii bezzębnych wskazówek,
ale za chwilę..
Po raz kolejny samotnie,
Spadam osuwając się po szklanej powierzchni,
znikam by znów powrócić.
Wbijam się w powszechność.
313...314...315
Choć upity wspomnieniem, wstaje do walki
Patrzę na siebie jak na napis w lustrze.
Pytam się czy ziarno piasku zamknięte w klatce,
Mogło kiedyś tworzyć cienie?
Pytam się jak długo, będę miał tę wolność,
podległą niepamięci?
Kiedy skończy się moja nagroda, którą otrzymałem za karę.
Amen.