śniadanie (wiersz)
orchid666
nie boję się...
po drodze zaznaczonej już kolorem
idę, pełzam, weszę jak pies
liczę kroki jak ziarna w wypitej kawie
bo wciąż szukam siły ale tym razem
nie kopię w ziemi u wrót Hadesu
ale czy bar z cuchnącymi "szlachcicami" w gnijących marynarkach nie jest tym samym, to niewiem
szukam też siły gdzie indziej tutaj
w świecie rzekomego prawa i sprawiedliwości
ale nawet tu nie dostane nic za darmo
a rabat nie obejmuje zwycięstw
a szkoda bo powoli dotykam rzeczy
których nie mogę jeszcze złapać
i tylko w fajansowej filiżance widzę, że
obraca się cała istota cały sens
mojej niedopranej rzeczywistości
oraz droga, którą namalowałam pożyczonym
markerem
niczego sobie
1 głos
przysłano:
6 lutego 2008
(historia)
przysłał
orchid666 –
6 lutego 2008, 20:10
autoryzował
ew –
7 lutego 2008, 07:49
Zaloguj się Nie masz konta? Zarejestruj się
pozdr