Gdy dnia przezrocze skalom dwóm
Spoiście się lepiło
Postaci kłęby, zdarzeń szum
A może ich nie było...
W tym nie-śnie mętny snuję się
Choć śnię, to sen mnie morzy
To widzę, czuję, węszę, brnę
Aż w knajpie padam loży
Indianin, z krzesłem zlany wraz
Choć kredyt mnie nie mami
Za wódkę, którą poją nas
Zapłacił paciorkami
Nad stołem głównym zgiął się Szczur
Zjadł z ponczu gruszek wiele
Garnitur ciągle trzyma wzór
A gruszki są w popiele
Kapela wciągająco tli
Coś, co mi przypomina
Wciąż nie wiem co, bo sen się mgli
Od śpiewu Indianina
Z chaosu zatem fałszu strun
Coś mocniej się złożyło
Postaci kłęby, zdarzeń szum
A może ich nie było...
To Dziewczę z Marzeń obok mnie
Wszak jest Dziewczęciem z Marzeń
Więc miekkim gestem równo tnie
Sieć multisplotu zdarzeń
Mnie w locie nie hamuje wszak
Orbita, bo jej nie ma
Sfruwając spadam, ale wspak
Gdy blaskiem tętni Ziemia
U stóp mych miasta wita szał
W błękitu bratniej strudze
I nagle w knajpie pada strzał
Ja wiem to, bo się budzę
I od Krainy Setnych Dżum
Mdłe echo zachrzęściło
Postaci kłęby, zdarzeń szum
A może nic nie było...
Szczur wzbierał łkaniem, kiedy stał
Wciąż gruszki popiół bielił
Garnitur zmięty w dłoni miał
Trucizną się zastrzelił
Indianin ciszę łowił gdzieś
Oparty o podłogę
Bo padł, gdy skończył swoją pieśń
Gruchocząc krzesła nogę
I wespół z nim z kapeli ktoś
Zaintonował ciszę
A ja pamiętam tamto coś
Choć wcale go nie słyszę
Budzi mnie nastrój tęczy fum
Coś, co mnie kiedyś biło
Postaci kłęby, zdarzeń szum
A może nic nie było...
W mej dłoni orle pióro lśni
Indiański gest niedługi
We włosy włożę, trafem gdy
Doczekam się zasługi
a zaśpiewasz? :)