w głośniku ericssona
złowrogie kolegą bądź
rozkrzyżowały się ramiona
odpadła z piórem dłoń
szarpnęły uzdą lejce
bezwiarą spłonął dzień
znalazłem swoje miejsce
by być nie trzeba chcieć
na wypłaszczonej ziemi
która już będzie stać
pójdę jak ślepcy niemi
w lotki o życie grać