w zakątku jaskini nie-
poznania skopany bebech wyrzygał pierwiastki
zlepku własnej dumy i treści
koktajlu niejednorodności w tym czasie
serwowano flaki wychodzące
bokiem i naprzeciw
twierdzeniozagadkom wczoraj-dziś-jutro
brzuch spasły czekaniem wyłoni jantar mieniący
złowrogą ciszę na indukcję przeskoku brzmieniem
cienia w przezroczystość iluzji łzy
stanu stałego o barwie nieuchwycenia
wytycznych kształtów przecież prostych jak błysk
przybierający często barwy ochronne
w technicolorze jaźni