za oknem wiatr
owiewa wieczór bladoczarny
na szybie łza
toczy swój żywot marny
pamiętasz
chwilę przed świętem zmarłych
Ty taka święta
ja sobą na pół rozdarty
cała drżałaś
jak liść co z wiatrem więdnie
zdziwione ciała
że mogą być tak piękne
musiałem wyjść
wmówiłaś tą powinność
wiatr zerwał liść
ja twą niewinność
za oknem wiatr
i liść w kawałki rozrywany
przybyło lat
my się nie znamy
A może w ostatnim wersie "a my się już nie znamy"?
Żeby nie było, że się tylko czepiam, całość w odbiorze pozytywna, a wszystko to tylko moje opinie;).