Lustro

Tommy Gun

Sprężony w susie mijałem

Łąki z przepaścią hybrydę

Wtem tnący pisk usłyszałem

Co bieli rwał piramidę

Podniosłem przedmiot matowy

Co barwą przystawał glebie

I rozmiar miał standardowy

Wgłąb patrząc ujrzałem siebie

To lustro było niezdarne

Niewarte kroci dukatów

Promieni refleksy marne

Zmieniało w głębię pryzmatu

Za siebie lustro cisnąłem

Choć w przepaść padło - nie pękło

Nieświadom szczęścia z mozołem

Łapczywą wziąłem je ręką

Kalecząc palce widziałem

Wyraźne teraz figury

Blask lustra raził nawałem

Nieobce kreśląc kontury

Barw potok mażący wstęgi

Tych, których się nie wymienia

Trząsłem się widząc pręgi

Na tle własnego imienia

By lustro przejrzyste było

Myłem je śliną i łzami

Ruszyłem w przestrzeń zawiłą

Szybując nad obłokami

Choć nieraz lustro ustawiam

Wykwintnych używam miarek

To ciągle wprost uzmysławiam

Że spóźnia się jak zegarek

Tommy Gun
Tommy Gun
Wiersz · 14 lutego 2008
anonim
  • Grzesiek z nick-ąd
    ty jak widać liczysz sylaby.. i dla nich czasem naciągasz wersy co nie zawsze wychodzi im na dobre
    najlepszym tego przykładem ostatnia strofa i "wprost" jako zapchaj dziura:))
    więcej czucia mniej matematyki:P
    zgrabnie operujesz rymem co muszę przyznać chyląc czoła
    pozdr

    · Zgłoś · 16 lat
  • Marcin Sierszyński
    Ja nie jestem przekonany do tego wiersza, sam nie wiem za co więc wstrzymuję się od głosu : )

    · Zgłoś · 16 lat
  • Marek Dunat
    opowiastka mająca wbic się w klimat tajemnicy, magii i niewyjaśnionego . wyszło dość banalnie i nieciekawie. nudzi czytanie od juz 4 zwrotki . nadmiar słow prorowadzi do niezłej pointy, ale pointa to zbyt mało , by wiersz się spodobał .

    · Zgłoś · 16 lat