Powiedzmy, że pewne hiszpańskie miasteczko
targowisko
mnóstwo ludzi
i jedna starsza kobieta po środku tłumu.
Dajmy na to: stoi.
Dość prosto ubrana
stara wytarta spódnica
sweter zniszczony przez mole
na głowie chusta w barwach narodowych...
W jednej ręce trzyma smycz
Na jej końcu pies – przewodnik chyba.
Druga kończy się zaciśniętą dłonią
coś ściska w niej kurczowo...
Ludzie mijają ją bez słowa
wzroku nie kierując nawet w jej stronę
zajęci raczej kupnem składników
na popołudniowy obiad.
I nagle coś się dzieje.
Powiedzmy, że staruszka zaczyna krzyczeć
po chwili wyłowić można zdanie:
„Hiszpanio przebacz!”
Pada nieżywa.
Dłoń do tej pory kurczowo ściśnięta
otwiera się.
A w niej zabita mucha...
Dajmy na to. Tragedia
wiersza nie stwierdzam.