Od zmarzłości kra mnie chroni
Toteż ją pobieżnie badam
A gdy rysa kryształ goni
Na lód większy znów upadam
***
Brzegu piaski brudzą stopy
Żwir więc muskam zwiewnym cieniem
Po odorze stęchłej szopy
Nozdrza koję słońca lśnieniem
***
Kiedyś chciałem, bilans chcenia
Plątał się z ujemną wolą
Z małym żalem mą krę zmieniam
By chcieć więcej, ot na molo
***
Choć żwir stopy mi masuje
Mola płyta równa, stała
Jeszcze echo mi wtóruje
Abym mola się nie bała
***
Sfruwam, choć mnie odbijają
W przejrzystości się skąpałem
Łoskot, szelest, błysk mi dają
Plułem raz, to kosztowałem
***
Solidnością swoją molo
Co dzień znowu mnie buduje
Choć przegryzam nieraz solą
I tak beton widmem szczuje
***
Gdy barw mazi nawałnica
Twarz mą w swe wplątała sieci
Oko susem punkt pochwyca
Co za molem wielkim świeci
***
Wszak za molem nie ma mola
Coś tam błyska nieustannie
Jakaż ciężka moja dola
Pływać nie przystoi pannie
***
Ja wydłużam mola treści
Spod stóp własnych spławiam kłody
Iskra jeszcze bardziej pieści
Gdy się szum roznosi wody
***
Tratwa śliska, chybotliwa
Lecz od morza mnie ochroni
Czy myśl jedna i prawdziwa
Z tratwą zbrata mnie w pogoni...?
***
,,Iskra w kadrze! Stop kamera!
Przechodzicie do półcienia
Duble później, jednak teraz
Nie przegapcie iskry lśnienia''