wyrzuciłam przez okno toster i zaczęłam żyć
zbierając po drodze metalowy świat
zębami zeskrzypując rdzę z jego powierzchni
łapałam człowieczeństwo w płuca
mogłam odetchnąć pełną piersią
kula u nogi stała się latawcem
zaniosła mnie
na tamto podwórko o smaku lemoniady
wątpliwość rozwiał wczesnowiosenny wiatr
pękł sznur pereł całkiem przy okazji
i tak były sztuczne
została dusza
na przedramieniu wprawdzie
niedostrzegalnie opadły liście
figowe
ukazując człowieka
dziwny zbieg okoliczności
ale całość pozostawia pozytywne wrażenie.
Bo mi, mimo usilnych prób, nie udało się znaleźć więcej błędów by dowalić do końca ; )