uciekam w skorupę
poleruje jej perłową macicę
a to co na zewnątrz
twarda pięta
ziarnko piasku
przypomina o sobie kolczasto
spada do umywalki chorej na wrzody
powstała abstrakcja na tle politury
w tonacjach krwistych
której nikt nie zrozumie
jestem porwany przez wiry Mojry
wessany w przełyk losu
który wije się i skręca
w bolesnych uściskach kolanek
a moje dążenia giną przetkane
przez hydraulików
którzy wiedzą lepiej
gdzieś tam między rurami
spotykam go
patrzę mu w oczy
w białka nadziei spękanej do krwi
łyka znieczulenia dłonią w chaosie
a w jego wnętrzu
kolaps grawitacyjny
czarna dziura
zrodziłaś się
perło czuła na każdy cień
gdyby nie ty byłbym bezdomnym
co łyka fioletowe ulgi
Perła w tym utworze jest symbolem czegoś co ocaliłem, jakiegoś kolczastego doznania, cierpienia, które przekształciło się we wrażliwość, ale w innych okolicznościach mogło mnie złamać i doprowadzić do bezdomności, może alkoholizmu...