Naprawdę są cuda: radio bez Beaty i Urszuli,
senny poranek, wyśnione popołudnie,
obietnica, z którą można biec po śniegu
nie zostawiając śladów. Nieśmiały
jeszcze błękit i trzeba się go trochę domyślać.
Pojąłem w lot, zajadam ziarna i kiełki,
podśpiewuję. Nie słucham krakania,
przepraszam, nie moja gałąź. Wskakuję
na falę. Na płaskim talerzu rozsypany dzień.
Nie mogę pisać dalej,
muszę lecieć.
a dla mnie super jest
pozdrowionka
odleciałem na Twych słowach...
Nie słucham krakania,
przepraszam, nie moja gałąź
bardzo mi się podoba:]
Tylko troszkę mnie te przerzutnie mierzą, ale to osobista fanaberia i nie wpływa na ocenę wiersza. Pełno perełek, a pierwszy wers już zachęca do dalszego czytania.