deszcz tonie w strugach słońca
kroplami odbija się od ideałów
nie dosięgających bruku
a ja nadal nienawidzę ciebie
i tego podwórka za oknem
małych szczekających stworzeń
z dużymi właścicielkami
zapieskowanego krajobrazu nudzącego wyuzdaniem
prowadzonym na smyczy
otoczenie współgra z odczuciami podmiotu lirycznego
nie mającego ochoty na idiotyczne współgranie z czymkolwiek
odróżnia tylko chwile od momentów
za ósmym razem mdleje
przesycony nadętym lukrowanym powietrzem
z czasochłonnością na ustach
miauczą kaloryfery
sprzeciwiając się rzeczywistości deptającej nową wykładzinę
pieskie życie umiera
a przytomność odzyskuje się tylko raz
Błędów nie ma ; )