osiem i pół

Sandra

 

widziałam
te łzy
co z powiek spływały
pochyłym nadawały smak

co z oczu
to z serca
widoczne tak
miało być

wrażeniowo niesmacznie
w pokoju
z sufitami krzywymi
na oddziale położniczym
urodziłam dziecko
rzeźbione krwią

pamiętam
wymiotowałam regularnie
co trzy godziny
za Polskę
za Matkę
za Ojca

turlałam okazję
od jednej do drugiej ściany
powitań
mroczne cinema paradiso
stwarzając
o bezwład graniczac
z jednej klatki
w drugą




wkładałam

cyklicznie
na głowę



szklany klosz

Oceń ten tekst
Ocena czytelników: Doskonały 6 głosów
Sandra
Sandra
Wiersz · 25 lutego 2008
anonim
  • Marek Dunat
    mój nie , ale juz się przyzwyczaiłem do Twoich wiez startowych w Bajkonurze. mysl przekazałaś porażajaco .

    · Zgłoś · 16 lat temu
  • Grzesiek z nick-ąd
    :))))))))))))))))

    · Zgłoś · 16 lat temu
  • anonim
    tajemnica
    łooooj zachłysnęłam się! genialny wiersz!
    trafia bardzo do mnie Sandro, chylę czoła

    · Zgłoś · 16 lat temu
Usunięto 2 komentarze