Tylko buty wiedzą dokąd idę,
dym za dymem i nic już nie widzę.
Roztopy, choć nie wiosenne,
podtapiają mnie, przed siebie biegnę.
Moje oczy – naoczni świadkowie,
spowiadają się przed najwyższym sądem
ze swych grzechów, powstałych w zarodku,
kiełkującym w moim prywatnym ogródku.
To nie ja, to wasz świat
zmusił mnie bym w iluzję padł.
Utopia moją religią,
iluzja reanimuje moje serce, by wciąż biło.
Realizm, pesymizm, niewidzialna ich granica.
Optymizm dla tych, którzy nie mają nic z życia.
Jestem optymistą.
Są niebrzydkie fragmenty, ale całość mi się nie podoba.