pęcznieję i jest tak że życie już nie mieści się w ciele
przypominam sobie imiona tych mężczyzn
pod powiekami konstruuję ciepłe siatki twarzy
ciała i spojrzenia niepokoje przed chwilami - błyskami
w pyle których ważyły się dzieje
nie mieści się we mnie człowiek z jego wonną historią
litrami wina ze złotych czarek blaskami rozjątrzonych oczu
triumfalnymi łukami ramion czerwonymi rykami rozkoszy
bardzo pachną mi drogi prowadzące do rzymu
skąd przyszły moje sandały języki i przeświadczenie
że bardzo słusznie jest walczyć póki wygrywamy
i wygrywać póki jeszcze toczy się któraś walka
czas jest wielki nie myśleć i wypluwać kolejny świat
samej dać się połknąć - pęcznieję
wiesz jak może pęcznieć człowiek
ave caesar mors wciąż zdaje się być końcem
bardzo pachną mi drogi prowadzące do rzymu
skąd przyszły moje sandały języki i przeświadczenie
czy nie byłoby dobrze zrobić coś z tym ,, moje,, z drugiego ? ewentualnie wywalić ,, mi,, z pierwszego ?
niby detal, ale przeszkadza.
pozdrawiam i słupkuję, dołączając wniosek o odznaczenie.
opowiedziałbym o swym zachwycie
o wierszu co w duszy gra!