.
Późno w nocy, gdy sen czy też śmierć krąży ponad miastem a rzeczywistość staje się nierzeczywista, gdy myśli ocierają się o świat leżący poza granicą zwykłego postrzegania naszych zmysłów.
W moim ogrodzie
Zima
Ukrywa stokrotki i konwalie
Wraz z wysypanymi płatkami róż
Wprost z mych dłoni
Poezja co bez szyku
Nowe wersy tworzy
Gnije.
Doskonałość jest bezpotomna. Mawiali mędrcy a ja nie wierzyłam. Myślałam, że mogę być jej córką. Niestety nie. Pod stopy, moje serce zaczęła wkładać, jak kamienie. Okrywały mnie gęste płyny co z jednego gardła. Co chwilę. Już nie wierzę, że nadzieja coś mi da.
Myślę, że kiedyś doznam objawienia
I wreszcie zrozumiem
Czym jest życie
Poza moim ogrodem
Gdzie księżyc i twarz ( to jedno
Blade odbicie
Lustra weneckiego na kształt niemocy)
Obejmie słowo: ko ko ko kocham Cię.
Płaczę. Wiem, że to nie smak wina, ale mojej wędrówki co pola elizejskie ominie przypadkiem. Nowe imperium destrukcji. Łzy ułożą. We mnie.
-Trele morele.
-słyszę...?
Tytuł do kitu , odsrasza od czytania, tekst urzekający bardzo. Ładnie przeplatasz delikatnośc z ciężkością wkładanych pod stopy kamieni. W zapisie poezją dajesz odpocząc od przemyśleń czytanych w tych długich wersach . Chyba jestem pod wrażeniem.
zmieniam Ew, dziękuję
oczywista oczywistośc , należy się za pomysłowość i za wrażenia jakie na nas wywarłaś Sandro. Z podziękowaniami za ucztę czytania
dziękuję :D rumieńce większe niż zwykle
cieszę się że o boscy docenili:)))))