jest noc
przez sen wyciągam ręce do modlitwy
patrzę na ten krzyż przez zamknięte powieki
nieświadomie splatam zasztywniałe palce
teraz tak samo drżące jak ja
próbuje uporządkować myśli ale tak trudno coś zbudować
tym razem nie kolejną wieżę Babel
właśnie zaczęłam sylabicznie: kocham ojca matkę...zatrzymuję się
szybki oddech przyspieszony puls pot na spiętych skroniach
chyba zabrakło mi już siły
za ciężkie słowa gdy szukam samej siebie
ale myślę o tych silnych odważnych niepokonanych zwykłych
nie wiem czy to nadal jest modlitwa
Dziękuję Tobie Tato że uczysz mnie alfabetu
zaczynam czytać ludzi
Ty już na zawsze
błogosławiony który uwierzył na słowo stojąc oko w oko z milczeniem