pośród wrzosowisk spleść
niezapętlone drogi
i w zagajniku klęsk
cicho powiesić nogi
a kiedy pośród brwi
zwyczajnie sobą umrę
któż mi wybaczy łzy
i nimi zlaną trumnę
któż mi wybaczy szal
ze zwykłej szarej liny
pustym spojrzeniem w dal
z winą albo bez winy
czy w ten ostatni czas
pod bukiem zawieszony
zachowam gładką twarz
niebytem ogolony
zbyt czytelnie?
hmmm .. się nie zgodzę..
Pozdrawiam