Widziałem o Jezusie film
Pomiędzy programami
Konstrukcji bryły nie psuł dym
Co snuł się reklamami
Płakałem, albo tylko spazm
Co falę rwał przebrzmiałą
Dusiłem cierpko raz po raz
Gdy skraplał się gorzałą
Czy ktoś Jezusa widział by
Bez znaków, nie z oddali
A na nic znaki były tym
Co gwoździe Mu wbijali
A wczoraj ktoś w kościele padł
Spojrzawszy w płótna jasność
Żołdaka wzroku śledząc ślad
Rozpoznał fizis własną
Gdy charczał Judasz, Dobry Zbir
Nie lękał się już gromu
Niektórzy wdzieli krwawy kir
A inni szli do domu
Zapukał Jezus w czyjeś drzwi
Na swoje urodziny
,,Hej! Odejdź już włóczęgo zły
Wszak święta, to nie kpiny!''
A film widziany razy sto
Oświetlał magią przeżyć
A może wyświetlano go
By widzieć i uwierzyć...
Gdy Jezus szedł, jam widzieć chciał
Jak każdy, choć zarzewie
Lecz może z łotrem piłem tam
A czy z tym dobrym... nie wiem
Gdzie ekran, wszak widownia gdzie?
Spoisty to był przedział
Niewielu zdaje się, że wie
To, co On wtedy wiedział
I ton feralny szczerzy kły
W matrycę wmurowane
Od tysiącleci krzesząc skry
Errorum i humanae
Czy kiedyś tam spotkamy się
Gdzie ręce ściskasz ludzi?
Mnie głupio Jezu będzie Cię
Twą własną krwią pobrudzić...