Na twardym siedzeniu przed ekranem życia,
Niby banalnym jak sens mego bycia,
Tak jak zimny popcorn mdło...
Siedzę. Patrzę. Dookoła tak pstro.
Kino; seans zatracenia
- cień życia rzucony na cień zbłądzenia.
Życie me to film wielowątkowy,
Dziś reżyser kieruje nim nowy,
Dziś inne akty i inne wyznania
- miłość, młodość, czas rozczarowania...
Gładź ekranu jak łzy oślepia,
Jedna sala - wielka, pełna, a ślepa;
Gdzie jeden człowiek słabiej drugiego zna
- a w roli głównej? ja i nie-ja...
Ktoś inny mnie dziś kreuje,
Widownia krzykiem ciągle zmiany zwiastuje.
Błądzę wśród rzędów podłych siedzeń,
Gdzie aplauz zagłusza setki niedopowiedzeń.
Lekko opadam...
Ktoś nagle krzyczy ze nie wypada!
Cenzura. cisza, aż włos sie jeży.
Czy klasę filmu kryzysem się mierzy?
Taśma tak słodko trzeszczy i płynie,
Kręci się, kręci na diabelskim młynie...
A ludzie myślą, że film jest fałszem,
Bo wszystko krokiem defiladowym, marszem...
A dla osłody łyk ciepłej Coli, łyk zapomnienia
Koniec seansu i... do widzenia!
oj , musisz więcej czytać i więcej pracować