Tyle razy już
Tyle jeszcze
Prawie wiem czym powietrze
Prawie już, prawie jeszcze
I to ja dzierżę sztylet
I siebie skrobię przed pierwszym
Wszystkim
Tyle razy: on! ona!
Tyle jeszcze
Zanim pojmę od nowa
To te, moje ręce
Pędzel cienki prowadzą
Animują przestrzeń
Tyle razy od razu
Ręce opadły "bez" czy "wiednie"?
I w czego imieniu, na cześć kogo
Krew w potok zamieniam, chrust kupuję za kości?
Horyzoncie, kim ten, co już potu mi braknie?
Przecież nie...ja...sobie...kradnę dreszcze
Tyle razy już
Tyle jeszcze
Umierać będę za i przez siebie
A czy rodzić?....
Kiedy pojmę wreszczcie
Tym ostatnim mym dreszczem
To przez podział
Rodzi się serce
Gdy kamieniem oblodzi
Nie mów: po nim już!
Bo zawsze jest jeszcze
wrzeszczę.
nie wrócę więcej .
- czemu tu tyle wielokropków?
Dla mnie czcza gadanina, chaotyczna.