Na kłodzie rzutem złamanej
Konarze, który pośniedział
W postaci nierozpoznanej
Outsider okrakiem siedział
A przestrzeń wonią go wita
Polana w zieleń wezbrała
Gdy troska złością podszyta
Co z miasta go wyganiała
,,Hej chłopcze, po co te kpiny?''
Tu Błazen, kulejąc wołał
,,Słuchając głosu przyczyny
Próżności nie złączysz koła!''
,,Wtem zamilcz, choć mistrzem byłeś!''
Jokera głos dźwięczał echem
,,Tyś miast budować swą siłę
Zbywałeś wszystko uśmiechem!''
,,Witajcie!'' - głos przytłumiony
Słyszeli ponad chmurami
To Pajac krzyczał ciągniony
Spętany pstrymi sznurami
,,Nie podam ci mojej dłoni
Choć braćmi jesteśmy z matki''
Przed gestem Joker się broni
Wskazując sznurów naddatki
,,Tu popatrz, figur kotwico!
Gdy jaśniej zabłyśnie słonce!''
I Pajac pod rękawicą
Ukazał dłonie krwawiące
,,Ze szczytu w przepaść cię wbili''
Błazen przewracał się prawie
Bo Joker właśnie w tej chwili
Nie trzymał asa w rękawie
,,Mentora, za Błaznem chować''
Wił Pajac się w sznurów bólach
,,Tyś umiał, miast krytykować
Lizałeś podeszwy Króla!''
,,My śmiechem tylko złączeni...''
Nieśmiale Joker bałakał
Pajac w kukiełkę się zmienił
A Błazen cicho zapłakał
Gdy łuna mgiełkę przegnała
Wciąż tkwili w milczenia chłodzie
A obok bryła czerniała
Outsider kipiał na kłodzie
,,Hej chłopcze, nie truj się męką
Ja nie dbam o barwy cieni''
To Joker braterską ręką
Wyciągnął asa z kieszeni
Outsider siedział przegniły
Jokera postać się maże
Gdy wstawał z lustra patrzyły
Prócz własnej, jeszcze trzy twarze
Za kłodą lity lśnił beton
Polany tłumiąc koronę
Do miasta udał się przeto
By znaleźć swoją tam stronę
"Gdy wstawał z lustra patrzyły
Prócz własnej, jeszcze trzy twarze"
- te dwa wersy przekoanały mnie najbardziej
Zagłoba mawiał, że to od ziaren konopnych oleum w głowie przybywa, a u Waści jak z tym bywa? ;-)) Ukłony.