niezdarnością żółwia
w wielkiej żyliśmy wannie
skrobiąc to życie swoje
bezwonne szkliwo
czasem nawet tęczą
błyszczało oczu
zakłamaniem
nigdy nie wypełzliśmy
na plażę pełną
zamków tylko moich
dobrze że depcząc
nie trafiłaś na muszelki
i bursztynowe krople
żywicy utraconej
może jeszcze skleję
siebie w niepierwszą
lepszą istotę
zapamiętania
dwie ostatnie strofy jakoś mi tak zgrzytają.... Ale co tam, można oko przymrużyć :)
też czuję delikatny zgrzyt... ale nie wiem czy chcę to poprawić...:P:)
A gdzie rymy...?
chyba:x:D
tradycyjnie usnęły w wannie
nie doczekawszy poślubnej
rozkoszy czynienia
po co natchnienie
sypia i myśli
najszczersze w letargu
opadają pióra
pomyślę o tym jutro
jak co dzień pękną
serca nie mam
do pisania
wam ... tak po prostu wam!