Pragnienie moje spoziera
Gdzie marzeń jarzy się rampa
Głód rzeczy dwóch mi doskwiera
Będą to: łom i lutlampa
Gdy tylko pieniądz zarobię
W luksusu taplam się zupie
Wiem jedno - natychmiast sobie
Łom i lutlampę zakupię
Pretensje tłumaczeń próżnych
Odpieram wprost błyskawicznie
By rzeczy tych zgoła różnych
Figury skreślić magiczne
Łom to podstawa, bez łomu
Bez ręki jak się poczuwać
Bezdrzwiomym wejściem do domu
Będzie i lody rozkuwać
Lutlampa kaganek jarzy
Multifunkcyjność ach, jaka!
Metalu kawały gdy zdarzy
Opali skórę świniaka
Nie wszystkie to oczywiście
Rzeczonych rzeczy przymioty
Ja staram się osobiście
Opiewać geniusz prostoty
Łom chwytam w swe dłonie marne
Lutlampą iluminuję
Za chwile tutaj wygarnę
Nonsens lutlampą zbuchtuję!
Los łomem kuję, stu łomów
Niektórzy żądni by widzieć
Rozwalę bandę ułomów
Lutlampą błyskając w zwidzie
Gdy proste życie powala
Ja dmuchać nie dam w swą kaszę
Lutlampą peta odpalam
A łomem potem go gaszę
Gdy chmurka w mej dekoracji
Gaz wyłączyli mi dranie
Ja łomem dobijam się racji
Lutlampą spawam śniadanie
Benzyny strumień pompuję
By łomem cicho zapukać
Gdy mała myśl mnie nurtuje
,,Pan chciałeś mnie tu oszukać''
Wszak łomem można lutować
Lutlampą śmiało łomotać
Benzyny i sił nie żałować
Nie dając przy tym omotać
Widzicie; tą myślą kochani
Wszak ja po prostu się duszę
W spienionej wściekle tej manii
Ja łom i lutlampę mieć muszę!
A potem następna jest para
Natchnienia rozwija co smugę
Po łomie, lutlampie mieć zaraz
Siekierkę i centryfugę!!!
Bez ręki jak się poczuwać
ciągle mi wychodzi ,że naciągnąłeś by rym uzyskać.