Było, że mgły zasłaniały horyzont,
zimno gwałciło zmysły,
ślad na płucach zginał kark.
Kaskady krwi jednogłośnie akceptowały twarze.
Było, że widmo Brockena wyciągało palec
samemu sobie śmiejąc się w twarz
i podziemne strumienie łączyły się
w jedno wywierzysko.
Było, że człowiek
zamarzał w samotnych kolebach,
odnajdywany jako alter ego.
Za dziewiątym razem przekonam się
jakiej maści mam futro.
co do wiersza: motyw z futrem świetny.
pzdr
A ja znowu po łbie zarobię ;-)
Diabły może nie mają, ale ich kochanki... ;)
Chyba jest lepiej, na pewno jest dobrze ;)
Pozdrawiam.
jakiej maści mam futro.
to proponuję kursywą. Wiersz podoba się. Pozdrawiam