nie śmiem prosić o cierpliwość kamiennych mostów
kamieniem można by zabić tak łatwo
a ja o krok już nie wiele nie długo nie powiem
głośno nawet szeptem
nie chcę
rodziłabym perły gdybym była małżem
zranione zwierzę bezbronne i nieme
leczy się cicho uparcie bezkrwawo
człowiek za trudny
za dużo widział myśli kroi rozlicza za dużo żył
nerwów i drżenia nóg od przetrąconych kręgów
valium validol obrzydliwie jest cierpienie
bez celu
tylko słowa coraz twardsze i cięższe kamienie
i bite z nich drogi ślepe i pokątne
pokrętne do nikąd na nowo raz jeszcze i znów bez logiki
początku i końca
nocą śni mi się człowiek przez łąki idący
sam jeden ponad głową niesie puste krzesło
drewniane dziwnie ważne to drewno lecz nie wiem
dlaczego tak
nie inaczej niż trzeba niż można znad książek i biurka
układam kamyczki w jednej linii jak szklanki
talerze na stole nim runie
ostatni most
"a ja o krok już nie wiele nie długo nie powiem" świetna zabawa ortografią wyszła na plus, się leci bezwiednie przez ten wers. Również na plus całość zaskakuje mnie.
:)