2008-02-13
… jak wiele trzeba przejść by upaść, jak niewiele trzeba by podnieść…
leżący na kamiennej podłodze pątnik
spierzchniętymi wargami spija kurz przeszłości
wymieszany brzemieniem upadłych przed wiekami
głos skomli dziękczynne Ave Maria
w ciszy drżącej pod ciężarem skrywanego bólu
na piersi mażą święte znaki otarte do krwi palce
włosienica wypala jadem zgryzoty
niewolnicze piętno oczyszczenia
brak szczerej pokory z trudem
zgina kończyny do modlitewnej pozy
ręce wykręcone występkami splatają się
w pustym znaku pokuty
odejdź w pokoju
jałmużne smugi słonecznego blasku
na znak rozgrzeszenia
no bo on zły jest w zasadzie:D ;)))) ale cieszę się,że w jakiś sposób moja twórczość przebija się tu wśród tylu poważnych utworów
no cóż nie jest to zwiewny utworek:( ale to chyba jakiś + czy tak?
może jakaś podpowiedź?